Casting i mucha

Kategoria: Artykuły
Opublikowano: wtorek, 01, luty 2011 12:09
 Kontuzje barku uniemożliwiły mi częste wymachy zestawem muchowym. Jednak nie zrezygnowałem z muszki jako przynęty. Kula wodna mogła być tylko pewnym substytutem. Gdy casting pochłonął mnie całkowicie, zapomniałem na jakiś czas o muszce. Trzy lata temu dostałem od Krzysia Grzybowskiego coś, co przypominało spławik. Odniosłem się do tego czegoś bardzo sceptycznie i odłożyłem do jakiegoś pudła z nieprzeliczonymi wędkarskimi skarbami.
     Sbirulino (bo to właśnie dostałem od Krzyśka) po roku leżakowania nabrało mocy poznawczej. Od tamtej pory - a to już dwa sezony - jest to moja ulubiona metoda połowu. Oczywiście jest to metoda z użyciem zestawu castingowego. I o tym właśnie traktuje poniższy artykuł.
 
 
SBIRULINO
 
     Włoscy i francuscy wędkarze wymyślili sposób na podawanie lekkiej przynęty na duże odległości. Sbirulino (sbirolino, spirolino) przypomina kształtem spławik ale ma zupełnie inne zadanie. Ze względu jednak na podobieństwo kształtu, będę go nazywał spławikiem rzutowym a w skrócie spławikiem. Sbirulino nie ma jeszcze polskiej nazwy a nazywanie go spławikiem jest tylko przejściowe i mam nadzieję, że ktoś nada mu polsko brzmiącą i łatwą w wymowie nazwę. Do klasycznej metody sbirulino używa sie specjalnych wędzisk o długościach od 3,3m do 3,9m a nawet 4,2m. Wyrzut tych kijaszków mieści się w zakresie 10-45g. Te zestawy służą również do podawania przynęt naturalnych, którymi wędkarz może jiggować na odległość. Zgodnie z przepisami obowiązującymi w Polsce, taka metoda jest zabroniona. Mój zestaw sbirulino jest zupełnie inny i do czego innego stosowany. Spławik rzutowy jest rozwinięciem kuli wodnej. Nie służy do wskazywania brań ale ma umożliwić podanie przynęty, którą normalnie nie da się rzucić (fot.2). Spławiki pod względem pływalności dzielimy na pływające, tonące, neutralne (raczej bym je określił jako wolno tonące) i o regulowanej pływalności (fot.1). Wagowo mieszczą się w przedziale 2 - 40g (takie przynajmniej zaobserwowałem).
 
 
PRZYNĘTY I RYBY
 
     Zakres przynęt możliwych do podania dzięki sbirulino pozwala zapolować na gatunki ryb, których zwykle na casting nie łowimy: płoć, wzdręga, ukleja, leszcz, jazgarz, krąp i wiele innych. Nie wymieniłem jazia, klenia, okonia, szczupaka, sandacza bo one na casting dają sie złapać ale na sbirulino oczywiście też.
     Moje przynęty do sbirulino to wszelkiego rodzaju muszki, paproszki (na hakach muchowych i jigowych bez obciążenia), mikro obrotówki i wahadłówki mikro woblerki (tonące, plywające, smużaki i poppery) oraz wszelkie wynalazki typu sztuczne robaki Berkleya. Lista przynęt oczywiście nie jest zamknięta, bo jak jest metoda to i nowa przynęta też się znajdzie.
 
 
SPRZĘT
 
     Wiele czasu poświęciłem na testy i właściwy dobór sprzętu. Ponieważ będziemy miotać spławiki o wadze 6 - 25g, to najprostszą sprawą jest kołowrotek. Wystarczy w miarę gładko pracujący średniak. Docelowo jednak warto, aby posiadał łożysko oporowe i hamulec magnetyczny. No i nie powinien być zbyt ciężki, bo zepsuje przyjemność wędkowania. Już można zacząć szperać w szafach. Cudownie odnaleziony Casting Express będzie w sam raz.
     Linka główna jaką stosuję to żyłka 0,23 - 0,25mm. Plecionka w tym zestawie jest zbędna. Stosowanie cieńszej linki nie jest potrzebne a nawet nie jest wskazane. Jeśli w wyniku zaczepu musimy rwać zestaw to niech pęka przypon. Uratujemy wtedy spławik. Ponadto przypony są mocowane do linki głównej na pętelki jak w metodzie gruntowej (o tym będzie dokładniej w dalszej części) i właśnie wytrzymałość pętelki na lince głównej ma zasadnicze znaczenie.
     Temat kija zostawiłem celowo na koniec. Specyfika przynęt wymaga odpowiedniego wędziska. Akcja kija powinna być niezbyt szybka, raczej pełna i dość miękka. Minimum to akcja typu 1/2. Dobrze spisują się kije podobne do lekkiej muchówki, wklejanki i pickery oraz szklaczki. Zaprojektowałem kilka kijaszków specjalnie do tej metody, ale na warsztacie są już następne. Nie powiedziałem jeszcze w tym temacie ostatniego słowa. Obecnie używam wędziska zbudowanego na bazie starego pickera Shakespeare 2,9m. Spisuje się wyśmienicie a wymienne szczytówki pozwalają na bardzo uniwersalne zastosowanie. Optymalna długość kija to 2,3 - 3,0m. Absolutne minimum to 2,15m i to raczej tylko na łódkę. Dlaczego? Odpowiedź jest krótka - specyfika zestawu. Podczas rzutu główne obciążenie jest pod szczytową przelotką a przynęta dopiero kilkadziesiąt centymetrów niżej.
 
 
BUDOWA ZESTAWU ZE SPŁAWIKIEM
 
 
     Na główną żyłkę (1) zakładamy spławik (2), koralik przelotowy (3) i gumowy stoper - amortyzator (4). Następnie wiążemy pętelkę (5) i mamy gotową podstawę zestawu. Po co koralik i amortyzator? Koralik zapobiega wcinaniu się spławika w amortyzator a amortyzator chroni węzeł podczas rzutu - występują wtedy znaczne siły, które mogą nawet zgnieść koralik. Rodzaj węzła do pętelki pozostawiam do wyboru. Ja stosuję zwykłą ósemkę. Jak widać, ten układ przypomina odległościówkę ze spławikiem przelotowym. I to właśnie w metodzie sbirulino jest ciekawe, przeplatają się elementy wielu różnych metod łowienia.
 
 
     A co na pętelkę? Stosuję 3 rodzaje przyponów (rys.2). Do wszelkich pływających i delikatnych przynęt (6) stosuję przypon typu "a". Grubość żyłki jest stopniowana od 0,20mm do 0,12mm, najczęściej w 3 krokach. Trochę to przypomina przypon koniczny (muszkarze wiedzą o co chodzi) i dzięki temu przynęta lepiej opada na powierzchnię wody i pracuje bardziej naturalnie. W tym miejscu chciałbym polecić muchową żyłkę przyponową Greys 0,12mm. Jest bardziej rozciągliwa niż inne żyłki ale zachowuje się jak sprężyna i amortyzuje wszystkie (rozsądne) przeciążenia. Zmiana przynęty pociąga za sobą konieczność dowiązania jej do przyponu. Bardzo tego nie lubię robić nad wodą. Odpowiedni zapas przynęt powiązanych na przyponach, przechowywany w odpowiednim pudełku i już jest przyjemniej. W końcu po to właśnie wędkarze wymyślili pętelki. I tu na miejscu będzie ważna informacja: co jakiś czas odcinamy starą i zawiązujemy nową pętelkę na żyłce głównej. Złącze się zużywa. A nie jest to czynność trudna, bo wystarczy zdjąć przypon, chwycić za stoper i przesunąć spławik ku górze - wszystko bez demolki zestawu. Przypon typu „b" jest mniej delikatny i zwykle kończy się żyłką 0,18mm, do której dowiązana jest mikro agrafka. Używam najmniejszych Spinwali (fot.5). Otwarta agrafka wcale nie gubi ryb, to wiadomość dokładnie sprawdzona doświadczalnie. Tego rodzaju przyponu używam do przynęt, dla których pływalność nie jest ważna (nimfy, twisterki i inne robactwo).
 
 
     Trzeci typ przyponu ("c") o stałej grubości żyłki 0,20mm z agrafką i krętlikiem, używam do przynęt „najcięższych", czyli woblerków 2-3cm, obrotówek 0, 00, wahadłówek 1,5-3cm i woblerków do 4cm.
 
 
CO ZABIERAMY NA WYPRAWĘ?
 
     Mamy już kij i kołowrotek z nawiniętą żyłką. A do w torby trzeba
zapakować:
- zapas spławików o różnej gramaturze i pływalności
- koraliki i gumowe stopery matchowe
- drobne szczypce do wyciągania haków z rybiego pyszczka
- mały wypychacz haczyków
- nóż i nożyczki
- żyłki przyponowe
- przynęty (te bez przyponów)
- przynęty na przyponach i przypony
- trochę chemii - preparat do muszek pływających i ewentualnie atraktory.
Przypony i przynęty na przyponach warto umieścić w odpowiednim pudełku. Na rynku można czasem kupić coś rozsądnego, ale ja przerobiłem zwykłe pudełko (fot.6).
 
 
Pozbyłem się przegródek, z pcv i maty korkowej wykonałem wkłady. Przypony mocowane są pinezkami. W sumie 2 godziny pracy i mamy funkcjonalne pudełko. Niedawno nabyłem zasobnik na przypony w kształcie walca, ale jeszcze nie miałem okazji go przetestować. Na wyprawę warto też zabrać okulary polaryzacyjne. A wszystko to niewiele waży i zmieści się w małej torbie wędkarskiej.
Zapakowani? No to ruszamy na ryby!
 
 
NAD WODĄ
 
     Jest koniec kwietnia 2009 roku. Zimno, wieje silny północno - zachodni wiatr i zacina zimny deszcz. Woda w jeziorze „kipi" i wylewa się na trawiasty brzeg. Jest godzina ósma z „haczykiem", po nocnej zmianie zjadłem energetyczne śniadanko i załadowałem sporą dawkę porannej kofeiny. Już miałem chwilę zwątpienia i chciałem jechać do domu... Ale przecież skoro już tu jestem, to chwilkę mogę, chociaż popatrzeć na tarło uklei. Uklejka bezwstydnie wycierała się 10cm od brzegu, w wodzie o głębokości 15cm. Czasem fala wyrzucała wymęczonego „kochanka" na brzeg ku uciesze krążących rybitw. Odszedłem od tego miejsca jakieś 15m pod wiatr i zarzuciłem zestaw. Spławik pływający 8g (mój ulubiony Quantum) i nimfa złotogłówka. Poleciało parę metrów za tarlisko uklei, ale bardziej na jezioro. Tam gdzie zatopiłem nimfę było może ze 20cm wody. Liczyłem na większe okonie zainteresowane tarłem uklei. Krótkimi i wolnymi skokami podciągałem nimfę po dnie. Te „skoki” przynęty miały długość około 2-5cm i pomiędzy nimi przerwa kilku sekund. Wszystko odbywało się z prędkością ślimaka. Spławik minął rozpustne ukleje, gdy nagle poczułem stanowcze pociągnięcie. Zaciąłem po „muszkarsku", czyli przesunąłem wędzisko do siebie o jakieś 10cm (nie zmieniając jego kąta nachylenia względem wody) Spora ryba siedziała pewnie na haczyku. 15m holu to 15kg adrenaliny. Przy tej obrzydliwej pogodzie zobaczyłem zdobycz dopiero pod nogami. Piękna wzdręga około 30cm. Zrobiło mi się znacznie cieplej. Złota rybka wróciła do wody. Pomyślałem sobie, że to może tylko przypadek. Wzdręga w taką pogodę i to w dodatku z gruntu... Ale potem były następne, wiec to nie przypadek a nowa reguła.
 
 
WOLNO, WOLNIEJ... SPOKOJNIE I CIERPLIWIE.
 
     W tytule tego rozdziału zawarte są najważniejsze zasady techniki połowu na muszkę przy użyciu sbirulino. Zestaw kładziemy "dostojnym" wymachem. W końcowej fazie lotu wyhamowujemy (ale kij mamy jeszcze w górze) - zestaw się prostuje bo w pierwszej fazie lotu to spławik był liderem a przynęta „robiła" za ogon. Hamowanie nie może zgasić lotu zestawu. Chodzi o to, aby muszka wskoczyła na swoje miejsce, czyli na koniec zestawu. Gdy zestaw mamy już uporządkowany to obniżamy kij kładąc jednocześnie zestaw na wodę. Muszka wpada do wody pierwsza a spławik nie chlupie o powierzchnię akwenu. Opanowanie tej prostej techniki pozwala bardzo skutecznie łowić ryby żerujące na powierzchni - zresztą tak samo zarzuca się odległościówkę. Obserwując ukleje, zauważyłem jak wychodzą do przynęty, która dopiero za chwilę upadnie na powierzchnię wody. Dobrze położona muszka w strefie oczkowania uklei to w osiemdziesięciu procentach natychmiastowe branie. Zestaw mamy już w wodzie i czas go wprawić w ruch. Zwijamy żyłkę wolno... I jak już wam się wydaje, że to opanowaliście to spróbujcie jeszcze dwa razy wolniej! Dlaczego tak? Przyjrzyjcie się, jakie ruchy wykonują w wodzie larwy, muchy i robaki. Najlepsze efekty uzyskałem właśnie naśladując ich sposób poruszania się. Mój rekord zwijania zestawu to ponad 15 minut. Zacinamy też nie nerwowo, czyli jak już wcześniej wspomniałem po muszkarsku. Przynęty są mikro i szybkie zacięcie łatwo pozbawi nas ryby. Ponadto przy tak małych przynętach ryba nie odczuwa, że złapała coś sztucznego. Wystarczy ją zatrzymać. W większości przypadków haczyk ląduje w na końcu pyszczka a to ułatwia wyhaczenie ryby i szybkie wpuszczenie jej do wody. Przy okazji chciałbym Wam polecić ciekawą zabawę a właściwie prawie naukowe doświadczenie. Znajdźmy spokojny odcinek wody z trzcinami i zielskiem. Kawałek piaszczystego dna też byłby bardzo przydatny. Niezbędnym elementem tego doświadczenia są ryby (drobnica) najlepiej kilka różnych gatunków. Musimy zaopatrzyć się w zestaw ze sbirulino, testowe przynęty, okulary polaryzacyjne i przyzwoitą pogodę. Zacznijmy nasze obserwacje jakieś 5m od stanowiska. Sami stwierdzicie przydatność poszczególnych przynęt, technik podawania i prowadzenia. Bankowo jednym będziecie zaskoczeni - ryby nie boją się sbirulino.
 
 
PODSUMOWANIE
 
     Mam nadzieję, że tym artykułem udało mi się zachęcić parę osób do eksperymentowania. Nie jestem wyrocznią, ale zaprezentowałem Wam moje sbirulino. Nie namawiam nikogo do natychmiastowego zaopatrzenia się w niezbędny sprzęt castingowy ale dla poznania samej metody można to zrobić prostym i tanim sposobem: bierzemy jakąś wklejankę spiningową z kołowrotkiem (nie bójmy się profanacji - może to być multik), pływające sbirulino około 7g (zakup poniżej 5zł) no i może jakąś niewielką muszkę. Resztę w swoich zapasach pewnie macie. Wiosna już niedługo i można się pobawić.
     Znajdziecie rybę tam gdzie przechodziliście wiele razy i nic nie widzieliście. I będą to ryby takich gatunków, których w tym miejscu wcale być nie powinno.
 
     Zbliżający się sezon będzie dla mnie ambitnym wyzwaniem, bo chciałbym zapolować na dużego głębinowego leszcza i myślę, że bez zanęty się nie obędzie - to dopiero profanacja castingu, zanęta!!! A pod względem sprzętowym marzy mi się zbudowanie nowej kategorii wędzisk, a mianowicie „sbiro fly cast" - i to się już dzieje.
 
     W następnym odcinku: sbirulino głębiej i ciężej.
 
@big_m               
Węgorzewo, luty 2011