O.k
Najpierw zacznę od sprawy najważniejszej przy połowie ze skałek, czyli od dobrych butów! Odpowiedni protektor do biegania po skałkach to podstawa. Brzegi w bezpośrednim sąsiedztwie wody, jak też tam, gdzie dochodzą fale, porośnięte są glonami, podczas odpływu jest jeszcze gorzej, tzn. bardzo ślisko i o niechcianą kąpiel wcale nie trudno.
W okolicy Stavanger (Rogaland) pływy nie są tak widoczne jak na przykład w rejonie Trondheim (Sør-Trøndelag ). Tam woda potrafi przybierać w bardzo szybkim tempie. Miałem tam taką sytuację, kiedy łowiąc ze skałki, po dwóch godzinach okazało się, że łowiłem z wyspy i trzeba było tyłek zmoczyć niestety. Takie sytuacje trzeba przewidzieć zamierzając łowić dłużej w jednym miejscu.
Tu przykładowe miejsce skałkowe w Sandnes, okolice Stavanger.
Dobre miejsce do połowu dorszy, czarniaków i rdzawców.
Tu uwaga odnośnie sprzętu, a raczej jego długości.
Jeśli skałki nie opadają przy samym brzegu stromo w dół tylko spad zaczyna się 10- 15 m od brzegu, nie ma co liczyć krótkim kijkiem na spotkanie dorsza, zostaje obławianie toni w poszukiwaniu czarniaków i rdzawców- ryb o wiele bardziej walecznych od dorsza!
Ewentualnie takie wszędobylskie rybki :
Jeśli trafisz przypadkiem na takie wybrzeże morza północnego...
...masz szansę zapolować na łososia lub morską trotkę.
Teraz coś o przynętach.
W sumie już wymieniłeś te, które sprawdziły się mi na dorszach. Przede wszystkim wszelkiej maści pilkery, raczej nie lżejsze niż 60g, przy lżejszych niemiłosiernie długo czeka się na kontakt pilkera z dnem. Technika prowadzenia identyczna do sandaczowego opadu. Brania bardzo dobrze wyczuwalne w momencie kontrolowanego opadu, i często tuż po uderzeniu przynęty o dno.
Łowiłem też z powodzeniem na twistery i rippery. Seledyny i marchewki to m.z najskuteczniejsze kolory. Waga główek zbliżona do wagi pilkerów (konieczność podczepiania do główki dodatkowego obciążenia) .
W sumie powinienem napisać tylko tyle: jeżeli trafisz na odpowiednio głębokie łowisko, musisz przynętę posłać w granicę 100u m. żeby kilkanaście razy sobie stuknąć w dno. Potem jest tylko winda do góry aby uniknąć skałek na stromym spadzie, niemal każde zahaczenie przynęty o skałkę kończy się stratą przynęty.
I to byłoby na tyle
.
Albo nie.
Odżałuj troszkę kaski, i wykup licencję nad jakąś słodką wodę!