Zawsze było wiadomo, że to rybacy zbierają żniwo w swoje sieci z naszych składek.
Problem jest tego typu, że nie ma narazie mądrego zeby z tym zacząć walkę. Mądrego albo odważnego. ?
Problem jest na skalę całego wybrzeża i kilkudziesięciu rzek. Są to setki ton ryby. Gdzieś bodajże na FORS
kilka dni temu było pokazane wyliczenie ilości wyłowionych łososiowatych przez rybaków przy naszym wybrzeżu.
Kolosalne ilości. ! A przecież są limity na łososia i już dawno była afera o wpisywaniu w miejsce złowionych łośków trotki
na które nie mają rybacy limitów.Pozwala to sądzić, że jednak do naszych rzek wchodzą spore ilości lososia.
Czemu ich nie łowimy ? A no źle ustawione w czasie okresy ochronne, kłusole i rybacy grodzący rzeki w poprzek od brzegu do
brzegu. Zarybienia w większości dotowane z uni więc żadnego włodarza raczej nie boli wydawanie nie swojej kasy więc wali rybę rybakowi w sieć.
Jak to zmienić. ? Nie mam pojęcia.
Okręgi nadmorskie nie wykazują w kierunku lowienia łososiowatych w rzekach prawie żadnych ruchów poza operatowymi zarybieniami. Słaba ochrona oparta na społecznikach nie zapewni praktycznie żadnego bezpieczeństwa wodzie.
Prywatne spółki rybackie jak narazie są poza jakąkolwiek kontrolą. Może znajdzie się coś w projekcie nowej ustawy co zmieni ten stan rzeczy.