Straszna cisza w wątku o boleniach w tym roku... Wrzucę swój krótki opis nocnej przygody dla rozkręcenia
Czasu na ryby ostatnio u mnie brak
(praca, szkoła, egzaminy poprawkowe...,) czasami tylko uda mi się wyskoczyć na wieczorną lub nocną eskapadę
Emocje podczas takiego łowienia są zdecydowanie większe niż w dzień. Cisza nad wodą, spokój, czasami tylko jakiś nietoperz przeleci, trącając żyłkę i powodując szybsze bicie serca.
Nocna wyprawa z 2 na 3 była całkiem udana. Udało się złowić dwa jak na moją rzeczkę konkretne bolenie w bardzo trudnym miejscu. Miejsca do rzutu i prawidłowego prowadzenia woblera, bez ściągnięcia 5kg zielska była dosłownie mała ścieżka. Na skraju zielska stała ukleja, a w zielsku bolenie, które atakowały drobnicę
Na miejscówkę dotarłem już po zmroku, ale miałem wyliczoną za dnia dokładną liczbę kroków od największego kamienia na brzegu, gdzie mam się ustawić
, miało tam być stosunkowo czysto, bez rośliności w wodzie. Świecenie latarką po wodzie odpadało, ryba natychmiast płoszy się. Można powiedzieć, że po 30 minutach udało się w końcu ustawić idealnie i raz na jakiś czas trafić w ścieżkę
Sprawa okazała się trudniejsza niż myślałem, jeżeli nie ma się żadnego punktu odniesienia, wyczucie szerokości i długości (siły) rzutu jest bardzo trudne. Innym problem było powstrzymanie się od rzucania w miejsce, gdzie pokazuje się ryba. Przyznam się, że emocje często wygrywały z rozsądkiem i wobler leciał w miejsce ataku, co skutkowało holem "zielonych węgorzy"
Pierwszy zameldował się na kiju po atomowym braniu, na niezawodnego woblera Janusza Widła taki bolek
Po jakimś czasie kotwice ownera zostały zmasakrowane przez większego i mega odpasionego kolegę :
Kotwice to st-36 w rozmiarze nr 4
Sprzęt to dragon destiny 7-28 2,6m multik shimano scorpion 1001 z availem żyłka 0,18 + wobler 6cm
Pozdrawiam