Wybraliśmy sie z dwoma kolegami na sandacze w niedziele. Wypłyneliśmy jeszcze w nocy. Do południa prawie nic sie nie działo, sandacze strajkowały, bolki żerowały ale gdzieś miały nasze przynęty. Na jednej przykosie kolega zapiął dużą rybe na twistera prowadzonego w warkoczu. Wstępnie był przekonany że sandacz, bo ryba szła w miare spokojnie, chociaż z dużym oporem, ale przy łódce postanowiła pokazać na co ją stać i sie zaczęło. Po około 20-25 min kolega podebrał suma takiego ponad metr i miedzy 10-12kg wagi. Szybka sesja zdjęciowa i ryba wraca do wody
Na ostatniej przykosie, drugi kolega łowi bolka ok 60cm ( jak On to mówi na małe bolki
rapo-płotka ) a Adam znowu zapina duża rybę. Tym razem "rybeńka" nie daje sie nawet oderwać od dna, chodzi sobie w koło łodzi, wkońcu sie nudzi i wychodzi w nurt i prze w góre rzeki. Płyniemy za nim jakiś czas i plecionka ( 10lb, miało byc na sandacza ) strzela jak nitka. Sądzimy że sum miał tak coś około 30kg.