Darku, ja tak czasami wędkuję, w lecie, gdy woda w rzece jest jak zupa i bawienie się z przynętami naturalnymi jest miłą odskocznią od przynęt sztucznych. Masz rację, jest to finezyjna metoda, w Polsce niesłusznie zapomniana/odstawiona na boczny tor. Przy użyciu bolonki bądź dłuższej matchówki bardzo przyjemna i skuteczna. Brak zainteresowania wynika wg mnie z większej trudności opanowania kołowrotka o ruchomej szpuli w stosunku do stałej. Kto dzisiaj zaczyna od zwykłej "katuszki"?
Niemniej, jest to łowienie białej ryby, czyli wędkarstwo niezupełnie związane z tym forum... Myślę, że dlatego nie masz tutaj odpowiedzi.
Widziałem w tym roku wędkarzy łowiących tą metodą w Słupii i Łupawie lipienie. Oczywiście na odcinku, gdzie dopuszczone są wszystkie przynęty, a do tego jest to woda górska (dziwne, ale tak jest). Łowili lipienie i rzeczywiście była ona tam o wiele lepsza od tradycyjnej muchy ze względu na możliwość rzutu i przede wszystkim poprowadzenia przynęty głęboko w rynnie. Może metodą żyłkową, z długim kijem, możnaby się zbliżyć do tej metody, ale... co żyłka ma wspólnego z muchą? Dla mnie niewiele, więc i nie łowię tak.