Forum Multiplikator.pl

Wędkarstwo Castingowe => Wędkarstwo muchowe => Wątek zaczęty przez: Darek on 30 Listopada 2012, 21:50:32



Tytuł: Centerpin/Centrepin vs. muchówka
Wiadomość wysłana przez: Darek on 30 Listopada 2012, 21:50:32
Witam serdecznie.

Czy ktoś z Was, Szanowni Koledzy, miał przyjemność połowić zestawami z kołowrotkiem typu centerpin/centrepin (w zależności od kraju)? Wiem, że to wątek o muchówkach, ale też o szpulach ruchomych inaczej niż multiplikatory. Ostatnio miałem przyjemność powalczyć zestawem bolońskim 6m połaczonym z kołowrotkiem tego typu. Przyjemność łowienia niesamowita, precyzja połączona z tradycją, istna finezja. Zamiast hamulca walki, własna dłoń, nawijanie żyłki przypominało mi, skracanie zestawu muchowego. Niby podobnie, lecz jednak zupełnie coś innego.

Gorąco polecam.
Pozdrawiam,
D


Tytuł: Odp: Centerpin/Centrepin vs. muchówka
Wiadomość wysłana przez: Darek on 05 Grudnia 2012, 23:31:47
Nikt, nie próbował tej metody...???? Aż nie chce mi się wierzyć... :'(
Jest tu ktoś ????


Tytuł: Odp: Centerpin/Centrepin vs. muchówka
Wiadomość wysłana przez: wełpa on 05 Grudnia 2012, 23:53:03
Darek łowił i to całkiem nieźle ale to było jakieś 20 lat temu.Z matchówką i jakimś spławikiem awon lub podobnym wynalazkiem ganiałem fajne rybki na Gwdzie.Bardzo pachniały tymiankiem ,ale to wtedy była i jest do tej pory woda nizinna i nikt sobie dupy nie zawracał czy to jest etyczne.Mimo to populacja ma się całkiem nieźle,trafiają się nawet w centrum mojej wioski przyzwoite sztuki.Znam dwóch albo trzech modeli co łowią w ten sposób do tej pory.


Tytuł: Odp: Centerpin/Centrepin vs. muchówka
Wiadomość wysłana przez: Darek on 05 Grudnia 2012, 23:55:34
czy to oznacza, że źle oceniasz ten sposób wędkowania?


Tytuł: Odp: Centerpin/Centrepin vs. muchówka
Wiadomość wysłana przez: wełpa on 06 Grudnia 2012, 00:13:02
Nie ale jakoś zaprzestałem na rzecz trolingu i nie chce mi się bawić w żywe przynęty.Przy stosowaniu obecnie zasady c&r nie miał bym nic przeciwko na takie łowy.Metoda naprawdę skuteczna.A wrażenia z holu bezcenne tylko przy tak małej świadomości wszelkiej maści pozyskiwaczy mięska marne widoki na przyszłość.Proste wyjście to wprowadzenie dwóch licencji na zabieranie za 1000 pln i na łowienie za 10 pln za dzień,plus kontrole i kary sięgające 10000 tyś pln za drobne wykroczenie.Plus oczywiście haki bez zadziorowe,dotyczące wszystkich.Sam się uczyłem na filmach Wilsona a pierwszego centerpina zakupiłem od jakiegoś znajomego który przywiózł go z UK.Kosztował jakieś cztery wypłaty albo lepiej.


Tytuł: Odp: Centerpin/Centrepin vs. muchówka
Wiadomość wysłana przez: zet on 06 Grudnia 2012, 10:42:43
Darku, ja tak czasami wędkuję, w lecie, gdy woda w rzece jest jak zupa i bawienie się z przynętami naturalnymi jest miłą odskocznią od przynęt sztucznych. Masz rację, jest to finezyjna metoda, w Polsce niesłusznie zapomniana/odstawiona na boczny tor. Przy użyciu bolonki bądź dłuższej matchówki bardzo przyjemna i skuteczna. Brak zainteresowania wynika wg mnie z większej trudności opanowania kołowrotka o ruchomej szpuli w stosunku do stałej. Kto dzisiaj zaczyna od zwykłej "katuszki"?

Niemniej, jest to łowienie białej ryby, czyli wędkarstwo niezupełnie związane z tym forum... Myślę, że dlatego nie masz tutaj odpowiedzi. :)

Widziałem w tym roku wędkarzy łowiących tą metodą w Słupii i Łupawie lipienie. Oczywiście na odcinku, gdzie dopuszczone są wszystkie przynęty, a do tego jest to woda górska (dziwne, ale tak jest). Łowili lipienie i rzeczywiście była ona tam o wiele lepsza od tradycyjnej muchy ze względu na możliwość rzutu i przede wszystkim poprowadzenia przynęty głęboko w rynnie. Może metodą żyłkową, z długim kijem, możnaby się zbliżyć do tej metody, ale... co żyłka ma wspólnego z muchą? Dla mnie niewiele, więc i nie łowię tak.


Tytuł: Odp: Centerpin/Centrepin vs. muchówka
Wiadomość wysłana przez: Logan on 06 Grudnia 2012, 11:25:17
Ja zaczynałem od takiego łowienia. Karasie w stawie przeciwpożarowym ukryte pod grubym kożuchem rzęsy były łatwym celem. Oczywiście jak się zrobiło odpowiednio ciężki zestaw. Po doholowaniu zdobyczy do brzegu nawet największych sztuk nie było widać z pod zielonego ustrojstwa. Potem była przepływanka, oraz zasiadki leszczowe w rzece. Często stosowałem też metodę przytrzymanego zestawu (tak sobie to właśnie nazwałem). Ustawiało się bardzo duży grunt na spławiku nieprzelotowym a obciążenie skupione przy samym haczyku. Grunt powinien być taki, żeby obciążenie minimalnie tylko dotykało dna a spławik lekko tylko odstawał od wody. Brania klasyczne powodowały szarpnięcie całym zestawem i często ryba sama się zacinała. Podniesienie przynęty z kolei powodowało coś w rodzaju brania leszcza, czyli całkowite położenie spławika i lekki luz na żyłce powyżej. Jedyny warunek był taki, że przynęta nie mogła być dużo większa od haczyka, bo to uniemożliwiało zacięcie. Dlatego najczęściej stosowałem białe robaki i larwy chruścika zwane w tamtym rejonie "drewniakami", oczywiście bez domków. Sprzętem oczywiście były bambusy a potem ruskie teleskopy i kołowrotki niewiadomego pochodzenia znalezione gdzieś na strychu. Zabawne były te zwoje żyłki pod nogami. Trzeba było uważać przy rzutach żeby nie nadepnąć albo zaplątać.