Pozwole sobie otworzyc watek. U mnie moge ganiac sandacze do 15.3 wiec wczoraj rozpoczalem sezon z kolega. Ja nie mialem szczescia i zeszlem na zero a kolega trafil 65 i 87. Dzisiaj powtorka, otwieram dzien takim okolo 50takiem. Potem dlugo cisza i na nowej miejscowce kolega wyciaga pasiaka 47cm, a cos konkretnego traci. Potem dalej cisza i lecimy dalej. Kolega dolapuje jeszcze krotkiego psiaka i dalej cisza. W drodze powrotnej zachodzimy na poprzednia miejscowke zobaczyc czy moze uda sie wyjac jakiegos okonia. Zaliczam dobre kopniecie ale ryba od razu schodzi z haka. Postanawiam siegnac po Texas'a i co kilka rzutow zmieniam wabik. Na koniec zakladam Hog Impacta Keitecha 3,5" i robie kilka rzutow, kumpel chce konczyc bo akurat barka plynie. Mowie mu ze to dobrze ze plynie i ze czesto mam brania po przeplynieciu. Rzucilem od razu za barka 3-4 podbicia i czuje potezne kopniecie, tym razem razem ryba nie spada i po szybkim holu laduje w podbieraku piekny gruby Sandacz. Takiego rozpoczecia sezonu sobie nie wyobrazalem
SPRZETOWO:
Evergreen Tactics the Tempest + Daiwa zillion R
Linka 20lb + FC 12LB.
Texas rig z 10gr Bulletem i 3,5" Hog impactem Keitecha