http://www.multiplikator.pl
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?
29 Marca 2024, 09:38:17

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
GALERIA:
prosimy o publikowanie tylko tych zdjęć z rybami, które są zgodne z zasadą "no kill".
131180 wiadomości w 5714 wątkach, wysłane przez 2628 użytkowników
Najnowszy użytkownik: blak-blek
* Strona główna Pomoc Szukaj Galeria Zaloguj się Rejestracja
+  Forum Multiplikator.pl
|-+  Wędkarstwo Castingowe
| |-+  Doniesienia znad wody (Moderatorzy: Urso, Pike)
| | |-+  RELACJA: Blekinge 2015
« poprzedni następny »
Strony: [1] Do dołu Drukuj
Autor Wątek: RELACJA: Blekinge 2015  (Przeczytany 6828 razy)
Michał SP

Wiadomości: 13


« : 11 Października 2015, 23:56:01 »

Tam, gdzie kamienie, wiatr i morze...


Nie minął tydzień od mojego powrotu i już musiałem znowu się pakować – czekał mnie kolejny wyjazd do Szwecji. Tym razem jednak nie jechałem w charakterze rekreacyjnym, a nieco bardziej służbowym – byłem bowiem przewodnikiem dla zorgnizowanej grupy. Termin wyprawy został ustalony na ostatni tydzień września – właśnie ten okres i początek października zawsze darzyły największymi szczupakami. Czy tym razem było tak samo? Zapraszam do lektury!

W sobotę punkt o 21. odbiliśmy z portu w Gdyni i ruszyliśmy w stronę Karlskrony. Na pokładzie promu mieliśmy sporo czasu, żeby się lepiej zapoznać z członkami wyprawy i do późnych godzin snuć wędkarskie opowieści. Atmosferę podgrzewały jeszcze bardziej ostatnie doniesienia, według których w ciągu trzech dni padło 6 szczupaków o długości przekraczającej metr! Wśród nich była jedna prawdziwa perełka – 116-centymetrowa gruba mamuśka.

Tak więc w niedzielę po niezbyt długiej podróży dotarliśmy w końcu do naszego ośrodka. Blekinge przywitało nas typowo jesienną aurą – niebo spowijały gęste chmury, z których od czasu do czasu padał deszcz, zaś temperatura powietrza nie przekraczała 9 stopni. Warunki wprost wymarzone, by łowić szczupaki!

Około 14 wszyscy byliśmy już zwarci i gotowi – przydzieliliśmy każdej grupie łódź i ruszyliśmy na podbój szkieru. Niestety pogoda też była gotowa... Do zmiany! Wypogodziło się - wyszło słońce, chmury całkowicie zniknęły, zaś wiatr niemal zupełnie "przysiadł".  Zgodnie z sugestią naszego szwedzkiego gospodarza nie oddalaliśmy się zbytnio ośrodka i zaczęliśmy obławiać pewniaki. Dosyć szybko okazało się, że ryby nie do końca chcą z nami współpracować. W ciągu pierwszej godziny na wodzie zostały złowione zaledwie dwa szczupaki o długości około 60cm. Nie był to początek, jakiego się spodziewałem...



Mijały kolejne godziny, a szczupaki wciąż milczały. Od czasu do czasu widziałem rybę długości 70-80cm podążającą za moim McTailem, jednak żadna z nich nie miała dość agresji, by zaatakować przynętę. Pozostali goście meldowali o podobnych sytuacjach. Postanowiłem więc zmienić nieco taktykę i dość szybko przenieśliśmy się z zatok w okolice ujścia rzeki. To, co tam zobaczyliśmy dosłownie zmroziło nam krew w żyłach! Roślinność sięgała niemal lustra wody, sprawiając, że „głębokość” naszego łowiska nie przekraczała 10-15centymetrów!

Po chwili otrząsnęliśmy się z szoku i zaczęliśmy łowić. Minęło dosłownie kilka minut i Piotr krzyknął z radości. Usłyszałem tylko plusk i nim się odwróciłem było po wszystkim – ryba się spięła. Ta sytuacja powtórzyła się na mojej łodzi jeszcze kilka razy. Mimo to nie poddaliśmy się, pod koniec dnia napłynąłem na jedną z moich ulubionych zatoczek. Nie minęło wiele czasu i Radek zapiął szczupaka – kij wygiął się ku wodzie, kołowrotek zajęczał... Od razu wiedzieliśmy, że nie jest to standardowy dyżurniak. Po zdecydowanym i siłowym holu, podebrałem szczupaka – na oko 80cm. Nie pomyliłem się zbytnio – po dokładnym zmierzeniu okazało się, że ryba mierzy 85centymetrów. Krótka sesja zdjęciowa i szczupak wrócił do wody. Niestety była to pierwsza i ostatnia ryba z tej miejscówki, tak więc gdy już się ściemniło skierowaliśmy się w stronę bazy.



Tak więc nadszedł czas na podsumowanie pierwszego wypłynięcia – ryby były nieubłagane. Tylko 2 szczupaki długości 85cm zostały złowione, resztę stanowiły jakieś maluchy.




Jutro też jest dzień!

Właśnie z takim nastawieniem wypłynęliśmy w poniedziałek. Tym razem zmieniłem taktykę – popłynęliśmy w herbowe miejscówki Blekinge. Zrezygnowałem z obławiania zatok na rzecz kamiennych wysp i wysepek, z których słynie nasz rejon. Zaczęło się całkiem nieźle w ciągu 2 godzin łowienia złowiliśmy kilka średniaków długości 60-70cm, jednak później stało się to, czego każdy wędkarz się obawia... Nastała flauta, chmury zniknęły i słońce zaczęło niemiłosiernie prażyć!

Tyle było z łowienia – próbowaliśmy różnych sztuczek. W pewnym momencie odłożyłem na bok wielkie gumy i jerki po to, by połowić małymi przynętami. Cokolwiek byśmy nie zrobili ryby nie chciały z nami współpracować. Łowiliśmy jedynie pojedyncze sztuki, postanowiłem więc, że popłyniemy w część szkieru wysuniętą daleko na wschód. Naszym celem stały się Trzy Siostry – niewielkie kamienne wysepki, wokół których na ogół skupiały się szczupaki.



Decyzja o napłynięciu w ten rejon okazała się być strzałem w dziesiątkę! Szybko złowiliśmy po kilka „siedemdziesiątaków”. Zabawa trwałaby pewnie dłużej, gdyby nie nadchodzący koniec dnia. Postanowiłem zrobić jeszcze jeden przystanek w drodze powrotnej – na jednym z najbardziej zdradliwych kamienisk w całym szkierze. Miejsce to jest o tyle niebezpieczne, że o nieoznaczonych kamieniach dowiadujemy się dopiero w momencie kontaktu z nimi – naprawdę, pojawiają się dosłownie znikąd!

Na miejscówkę podążyła za nami jeszcze jedna łódka. Chłopaki ustawili się dosłownie 20metrów wyżej i to było kluczem do ich sukcesu. W ciągu pół godziny my zaliczyliśmy ledwie kilka brań, zaś na drugiej łodzi trwała szczupakowa gorączka – Radek, Olo i Piotrek wylądowali przesło 20 ryb w przedziale 70-80cm. Nie pozostało nam nic innego jak zmiana miejscówki. Postanowiłem, że popłyniemy na okonie. W pierwszych rzutach zaliczyliśmy uderzenia garbusów, by chwilę później znowu poczuć bezsilność wobec rybich kaprysów – zapadła cisza! Oddałem „ostatni rzut” i poczułem tępy opór. „Pięknie!”, pomyślałem. „Na zakończenie dnia trafiłem kabel...”. Szybko jednak okazało się, że „kabel” ożył. Jak przystało na urojony zaczep, ryba wykazała się naprawdę sporą siłą. Kilka majestatycznych zrywów i spokojne parcie w stronę dna – tak nie walczą dyżurniaki! Ufff, w końcu udało mi się spacyfikować szczupaka i go podebrać! Szybkie mierzenie – ryba ma dokładnie 89cm, całkiem miły akcent na zakończenie tego ciężkiego dnia!





Raj utracony
We wtorek pogoda zmieniła się po raz kolejny! Chmury przysłoniły niebo, zaczęło trochę padać i wreszcie podniósł się wiatr. W krótkim czasie złowiliśmy po kilka „dyżurniaków z Blekinge”, czyli 70-taków. Wciąż jednak pozostawał niedosyt – bo ryby były jakby z jednego rocznika. W pewnym momencie do mojego Bustera podniosła się ryba długości około 90cm; niestety nie trafiła. Ponowiłem rzut w to samo miejsce i znowu zobaczyłem cień podążający za przynętą. Tym razem trafił! Niestety, dosyć szybko ryba wypluła przynętę. Chwilę jeszcze połowiliśmy pod Domkiem dla Lalek i postanowiłem, że zmienimy miejsce. W ciągu zaledwie 15minut udało nam się zrealizować scenariusz pod tytułem „rzut – ryba, rzut – ryba”.



Niestety, zadzwonił telefon – okazało się, że chłopaki na jednej z łodzi uszkodzili śrubę. Nie pozostało nam nic innego jak zakończyć wędkowanie i ruszyć rozbitkom na spotkanie. Hol łodzi, wymiana śruby – wszystko to zajęło nam trochę czasu i jak skończyliśmy było dobrze po 18.



Nie pozostało mi nic innego, jak napływanie na miejscówki w okolicy ośrodka. Wziąłem na celownik niewielką skalistą wsypę, przy której brzegach były stome spadki z 1 na 6 metrów. W pierwszym rzucie Kuba zacina pięknego garbusa – ryba mierzy równo 40cm. Poprawiamy jeszcze kilkoma sztukami w długości 30-35cm.



Przyszedł czas na podsumowanie dnia – okazało się, że padło sporo ryb powyżej 80cm, niestety nikt nie przekroczył nawet 90.



Radek szaleje
Środa była dniem pełnym kontrastów. Tego dnia worek obfitości zaczął się rozwiązywać. Już w pierwszej zatoce sąsiadującej z pełnym morzem trafiliśmy na prawdziwe szczupakowe żniwa. Ryby „lały jak durne”, nie było rzutu, który nie zakończyłby się braniem czy holem. Szczupaki dosłownie oszalały – tutaj hitem okazały się jerki! Wreszcie cętkowane zbóje zrezygnowały z niewielkich gumeczek i zaczęły gryźć porządne przynęty. Tego dnia złowiliśmy ponad 20 szczupaków, jednak długość wszystkich ryb oscylowała w przedziale 65-75. Mimo że łowiliśmy w miejscach, które wcześniej dosyć szczodrze darzyły dużymi rybami, teraz trafialiśmy tam jedynie dyżurniaki. Mieliśmy też dłuższą przerwę na "zwiedzanie" wysp i wysepek, bo w pewnym momencie szczupaki odmówiły jakiejkolwiek współpracy. Efektem takiego pałętania się po brzegu były między innymi takie oto zdjęcia:







Pod koniec dnia odwiedziliśmy okoniową Mekkę - miejsce, które zdążyło już obrosnąć legendą z powodu niebywałej zasobności w okonie, których długość rzadko spada poniżej 40centymetrów. Niestety, tym razem okazało się, że pasiaki najwyraźniej postanowiły nam zagrać na nosie i pokazać, że "bankówka" nie zawsze darzy...

Pod wieczór okazało się, że środa była dniem Radka! Złowił pierwszą i jak na razie jedyną metrówkę wyjazdu – ryba mierzyła 102 centymetry, była niesamowicie silna i pięknie odpasiona. Mimo mocnego zestawu, ryba dała prawdziwy popis mocy – hol trwał przeszło 10minut, były odjazdy, zwroty akcji; jednak szczęśliwie udało się wylądować rybę. Poza tym szczupakiem tego dnia zostało złowionych kilkadziesiąt ryb, jednak nawet największy z tych szczupaków było ponad 10cm krótszy o mamuśki.





Na szczęście nasza łódź nie pozostała daleko w tyle...



Grz(ż)ybki, wiatr i fale!
Wreszcie przywitała nas prawdziwie szwedzka pogoda! Wiatr, fale wysokości 1,5-2m; czy można chcieć czegoś więcej? Zaczęliśmy łowienie od sprawdzenia, co dzieje się w okolicy ujść rzek. Niestety, okazało się, że okolica ta wciąż jest opanowana przez szczupakowe przedszkole – wszystkie złowione przez nas ryby były „z jednego rocznika” i mierzyły 67-71cm. Mimo ciężkich warunków postanowiłem, że będziemy łowić w okolicy kamiennych wysp. Worek z rybami rozwiązał się! Szczupaki wpadły w istny amok – nie miało znaczenia, jaka przynęta jest w wodzie. Liczyło się tylko jedno – musiała się po prostu poruszać! Do końca dnia odnotowywaliśmy kolejne wyciągnięte szczupaki i brania. Pod koniec dnia Piotr zapiął prawdziwą lokomotywę; ryba przez długą chwilę nie dawała się oderwać od dna, później ruszyła przed siebie. Żaden zabieg nie pozwolił chociaż na chwilę spowolnić odjazdu, który zakończył się w kamieniach. Jak nie trudno się domyślić, skończyło się to naszą porażką.

Jak wyglądała sytuacja u innych załóg? Równie dobrze co u nas – praktycznie nie było szczupaków mniejszych niż 80cm, zaś rekordziści złowili ponad 50 szczupaków (na 2 łowiących)!





Co działo się następnego dnia? Znowu było GRUBO! Łowiliśmy od 5 po 15 sztuk na głowę (znowóż królowały ryby w przedziale 75-85cm), jednak jedna osoba wyróżniła się w szczególny sposób. Michał na wahadłówkę Krzyśka Grzybka złowił 24 ryby! Na domiar wszystkiego mieli na łódce, jak to określili, „dwa i pół metra ryby”! Co to znaczy? W jednej chwili wszyscy trzej zapięli ryby – Jacek 60-taka, Rafi – 91, a Michał... 104! Podobnie jak ryba Radka – także ta mamuśka dała nieźle popalić szczęśliwemu łowcy. Hol był długi i trudny – ryba starała się zrobić wszystko, żeby tylko nie trafić na łódkę – wchodziła w kamienie, próbowała stawiać świece, nawet odjeżdżała w stronę silnika.Szczęśliwie, wszystko skończyło się dobrze – po krótkiej sesji fotograficznej ryba z powrotem odpłynęła w toń.



Niestety, Rafi był na tyle zaaferowany metrówką, że wypuścił swoją 91cm damę bez zdjęcia...

Ostatki
Sobota przywitała nas pogodą podobną do czwartkowej – mocno wiało, świeciło słońce, zaś temperatura przekraczała 20 stopni. Ryby zdecydowanie słabiej żerowały, co przełożyło się na nasze wyniki. Nie można natomiast narzekać na gabaryty – było kilka ryb, których długość przekraczała 80cm, natomiast Olo otarł się o magiczny metr, zabrakło tylko 4 centymetrów...



Tego dnia niektórzy z nas musieli zadowolić się zaledwie 5 szczupakami, byli też tacy, którzy zakończyli łowienie z 15 sztukami na koncie.



Nie poddaliśmy się i postanowiliśmy, że jeszcze w niedzielę rano wypłyniemy na kilkugodzinne pożegnanie z Blekinge. Ryby nas zaskoczyły – pomimo flauty i lampy, były bardzo skore do współpracy. W ciągu zaledwie 3 godzin złowiliśmy przeszło 20 szczupaków wielkości 70-75cm. Co prawda woda nie pożegnała nas metrówką, ale czy możemy narzekać?







***
Epilog

W ciągu naszego pobytu zostało złowionych jeszcze 8 ryb, długości przekraczającej 100cm. Największa mamuśka mierzyła 112cm. Tydzień po naszym powrocie dostałem maila od naszego gospodarza: „W końcu nasza zatoka zadziałała. Dzisiaj złowiliśmy tam 2 szczupaki długości 121cm i po jednym mierzącym 119 i 110cm”. Chyba nie muszę tego komentować.


Powiem tylko, że już kompletujemy grupy na przyszły rok – mamy wolne terminy na marzec, maj i wrzesień/październik.
« Ostatnia zmiana: 12 Października 2015, 00:01:40 wysłane przez Michał SP » Zapisane
BOB

Wiadomości: 3530


Warszawa

Robert


« Odpowiedz #1 : 12 Października 2015, 08:16:52 »

No pięknie, pięknie ok Smiley
Byle do nowego sezonu Grin
Zapisane

NIECH SIĘ WĘDKI GNĄ A NIE ŁAMIĄ
Michał SP

Wiadomości: 13


« Odpowiedz #2 : 14 Października 2015, 07:27:51 »

Dokładnie,  a plan jest ambitny bo juz w marcu będziemy ruszać  Grin
Zapisane
Strony: [1] Do góry Drukuj 
« poprzedni następny »
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2011, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!